Gospodarka

Gospodarka folwarczna i chłopska

Po 1772 r. władze austriackie zmierzały do uporządkowania stosunków między dworem i wsią. Pierwszym krokiem było zobowiązanie szlachty do składania tzw. fasji, czyli zeznań o rodzaju i rozmiarach świadczeń chłopskich. Fasja z 1773 r. dokładnie informuje nas o rozmiarach świadczeń chłopskich na rzecz husowskiego folwarku. Według niej dwór dysponował 107 poddanymi (10 z nich było jednak zwolnionych od ciężarów, m.in. 4 leśni, karbownik i polny). Najwięksi kmiecie, których było 24, odrabiali po 4 dni bydlne tygodniowo, 4 dni piesze „pomocne” w roku, uiszczali czynsz w wysokości 1-2 zł, płacili za „stróżę” 1 zł, za „suchą sól” 4 zł 16 gr, dawali osep w liczbie 3-6 korców, 1 kapłona, 2 kury i 3-4 jaj, ponadto zaś przędli z dworskiego lnu 24 motki. Kmiecie średni (było ich 4) zobowiązani byli do tych samych świadczeń, lecz odrabiali niższą pańszczyznę (3 dni bydlne). Kmiecie mniejsi i więksi zagrodnicy (razem 45) pracowali 1-3 dni pieszych w tygodniu oraz 4 dni piesze „pomocne” w roku. Opłacali czynsz w wysokości 1- 1 zł 15 gr (wyższe czynsze płacili tylko tkacze), „stróżę” 1 zł, za „suchą sól” od 1 zł 4 gr do 2 zł 8 gr, oddawali także osep, drób, jaja i przędzę. 24 komorników odrabiało 1 dzień pieszy co 2 tygodnie i przędło po 12 motków. Z wyliczeń Stysia wynika, że roczne obciążenie robocizną na rzecz dworu kształtowało się na poziomie około 15 % siły roboczej, jaką gromada rozporządzała.

Na pomoc przyszło chłopom ustawodawstwo austriackie. Zakazano m.in. dalszego zwiększania powinności pańszczyźnianych ponad poziom określony w dawnych inwentarzach, zmuszania chłopów do pracy w dni świąteczne oraz do nabywania określonej ilości alkoholu. W 1781 r. ustanawiono górny pułap pańszczyzny na 3 dni w tygodniu od kmieci (i odpowiednio mniej od uboższych warstw chłopskich). Inny patent poruszył kwestię tzw. podwód dalekich, czyli chłopskiego obowiązku transportu pańskich produktów do punktu zbytu. Pozostałe świadczenia chłopskie (czynsz pieniężny, osep, daniny w naturze, przędzenie oprawy) pozostały w zasadzie bez zmian. Jednocześnie zabroniono rozdrabniania gruntów chłopskich (zakaz dotyczył zarówno dworu, jak i samych włościan). Dalsze przepisy zezwalały włościanom na opuszczenie wsi, swobodne zawieranie małżeństw oraz wolność wyboru zawodu. Zniesiono także obowiązek służby dzieci chłopskich we dworze.

Powyższe reformy wprowadziły pewien ferment na wsi. Niektórzy chłopi z podłańcuckich wsi zbyt szybko uwierzyli w swoją wolność. We wrześniu 1782 r. dzierżawca gospodarstwa plebańskiego w Markowej Czapalski informował o buncie miejscowych chłopów. Prowodyrem był wójt Wojciech Cwynar, który wezwał ludzi do zaprzestania odbywania pańszczyzny, „ponieważ słyszał, że tak w niektórych dobrach w okolicy postąpiło, że poddaństwo iż tego odbywać niechcą, w czym napominał, aby się w kupie w tey mierze trzymali i że przeto utrzymaią się na zawsze, iż od tych powinności wolni zostaną”. Chłopi zaprzestali więc pracy i we dworze i w majątku plebańskim, „powiadając, że dosyć narobiliśmy się daremszczyzn, już też więcy robić nie będziem”. Niestety nic nie wiadomo, czy bunt ogarnął również husowskich poddanych.

Tymczasem najbliższe lata miały przynieść pogorszenie sytuacji włościan, bowiem po śmierci cesarza Józefa II w 1790 r. wiele reform zostało zarzuconych. Generalnie jednak utrzymały się przepisy dotyczące dziedzicznego prawa do gruntów, obniżenia powinności pańszczyźnianych, prawa wychodu ze wsi oraz możliwość uzyskania u władz opieki prawnej. Poszerzył się za to zakres obowiązków na rzecz państwa. Pomijając już podatki i służbę wojskową, zaliczano doń takie robocizny jak: naprawa dróg i mostów, uczestnictwo w naprawie budynków wojskowych, kościelnych i szkolnych, szupasy, gaszenie pożarów i inne.

Samo ziemiaństwo stawało się coraz bardziej krytyczne wobec pańszczyzny. System ten od dłuższego czasu był dla nich nieopłacalny, bo mało wydajny. Jednak niewielu z nich zamieniło pańszczyznę na czynsze, bowiem władze austriackie nie pozwalały dokonać tej operacji w sposób niekorzystny dla chłopstwa. Rząd nie miał jednak jakiegoś sensownego wyjścia z nabrzmiałej sytuacji.

Dopiero wydarzenia 1846 r. skłoniły władze austriackie do rozwiązania przynajmniej niektórych problemów chłopskich. W 1848 r. władze zniosły „stosunek poddańczy wraz z wszelkimi powinnościami”. W ten sposób własność użytkowa chłopa nabrała charakteru pełnej własności. Za tę ziemię chłopi nie musieli płacić żadnych odszkodowań. Mimo to koszty indemnizacji w pewnej mierze spadły na barki chłopów, którzy zostali obciążeni wyższymi podatkami. Natomiast serwituty, a więc prawo wspólnego użytkowania lasów i pastwisk przez dwory i wsie, miały zostać utrzymane.

Zniesienie pańszczyzny wymusiło na panach wprowadzenie zasadniczych zmian w funkcjonowaniu folwarku. Dwór musiał odtąd wynajmować robotników rolnych oraz zakupywać narzędzia rolnicze. Pierwsza dekada była trudna, gdyż dopiero od 1859 r. zaczęto wypłacać dworom odszkodowania za zniesione powinności. Jego wysokość stanowiła około 14,5 raza wartości utraconych powinności. Dwór husowski uzyskał tą drogą 25302 złr 15 kr. Ponadto dwór aż do 1889 r. zachował monopol na produkcję i sprzedaż alkoholu. Właściciele dóbr mogli też liczyć na kredyty inwestycyjne, których udzielaniem zajmowało się Towarzystwo Kredytowe Ziemskie. Dziedzic Husowa, Wacław Oborski, pełniący w tej instytucji funkcję detaksatora okręgu łańcucko-kolbuszowskiego miał z pewnością ułatwiony dostęp do preferencyjnych kredytów. Mimo to- jak wspomina W. Styś- Oborski był notorycznie zadłużony. Dlatego też sprzedał 30- morgowy Gaj i to po niskiej cenie. Powierzchnia gruntów dworskich malała więc nieustannie. Był to rezultat wydzielania gminom i poszczególnym chłopom ekwiwalentów ziemskich za zrzeczenie się przez nich pretensji do serwitutów na obszarach dworskich. Ziemianie chętnie też pozbywali się części swoich gruntów z uwagi na spadek cen zboża, co miało związek z rosnącą konkurencją amerykańską. Nie bez znaczenia było również duże zainteresowanie chłopów gruntami dworskimi. Reemigranci przywozili ze sobą znaczne sumy pieniędzy i gotowi byli kupić pańską ziemię nawet po zawyżonej cenie. Mimo to dwór nie potrafił wykorzystać uzyskanych kapitałów do unowocześnienia swego folwarku. Było to zresztą zjawisko obserwowane w całej Galicji.

W drugiej połowie XIX w. stosunki pomiędzy dworem a chłopami układały się raczej poprawnie. Zarówno Feliks Jawornicki, jak i Oborscy byli ludźmi ofiarnymi i skłonnymi do kompromisu. Właściciele dóbr husowskich cieszyli się więc autorytetem we wsi. Mimo to chłopi wciąż pozostawali nieufni wobec dworu. Przebywający na początku XX w. w Husowie W. Badura zanotował, że husowscy chłopi w okresie zawierania ugod o serwituty „albo nie chcieli zupełnie przyjąć ofiarowanego im przez pana kawałka lasu, albo chcieli więcej, a w rezultacie nie dostali nic, lub nierównie mniej”. Chłopi nie mogli bowiem pogodzić się z myślą, że dziedzic z własnej woli chciał coś dla gromady zrobić. Z czasem jednak ta nieufność odchodziła w zapomnienie. Badura zapisał, że obecnego właściciela, a więc Wacława Oborskiego, husowianie „nawet względnie kochają”.

Rozwój spółdzielczości

Na przełomie XIX i XX w. na podłańcuckiej wsi nastąpił bujny rozwój chłopskiej spółdzielczości. W najbliższym sąsiedztwie Husowa zaczęły powstawać kółka rolnicze (najwcześniej w Albigowej, Handzlówce i Markowej), sklepy kółkowe, spółki mleczarskie, spółki pożyczkowe, jednostki ochotniczej straży pożarnej oraz inne formy społecznej organizacji. Propagując i wdrażając nowoczesne metody gospodarowania znacząco wpłynęły na postępowe przeobrażenia we wszystkich dziedzinach życia ludności chłopskiej. Husów przez długi czas pozostawał w cieniu Handzlówki i Albigowej, które uchodziły wówczas za wzór do naśladowania dla wszystkich wsi galicyjskich. Bezpośrednie sąsiedztwo z postępowymi sąsiadami niewątpliwie przyczyniło się do zaktywizowania chłopów z Husowa. Jeszcze przed I wojną światową powstały tutaj dwie organizacje społeczne: kółko rolnicze i kasa pożyczkowa.

Na długo przed powstaniem kółek rolniczych działały dwie ziemiańskie organizacje rolnicze: Galicyjskie Towarzystwo Gospodarskie z siedzibą we Lwowie oraz Krakowskie Towarzystwo Rolnicze. Ich celem było szerzenie postępu w rolnictwie, ogrodnictwie i leśnictwie. W obu organizacjach działał m.in. właściciel dóbr husowskich Wacław Oborski, później w towarzystwie lwowskim zastąpił go ks. proboszcz Piotr Wenc.

Dramatyczna sytuacja polskiej wsi była przyczyną założenia w 1882 r. Towarzystwa Kółek Rolniczych. Jego działacze postawili sobie za cel podniesienie dobrobytu i poziomu moralnego członków. Organizacja miała pomagać chłopom w zaopatrzeniu i zbycie, propagować prowadzenie sklepów chrześcijańskich, zakupywać i prowadzić wspólne użytkowanie narzędzi itp. Znaczna część kółek rolniczych w Galicji za swój cel uważała zakładanie własnych sklepów, mających być przeciwwagą dla handlu żydowskiego. Tymczasem husowskie kółko rolnicze, założone w 1910 r., nie prowadziło własnego sklepu, by nie stwarzać konkurencji dla istniejących już prywatnych sklepów polskich. Nie zadbano też o szerszą akcję oświatową. Zajmowano się natomiast sprowadzaniem nasion, nawozów sztucznych oraz żywności (zwłaszcza w latach 1914-1918).

Drugą po kółku rolniczym inicjatywą działaczy społecznych z Husowa było założenie Kasy Stefczyka. Jej celem miało być udzielanie dogodnych kredytów husowskim rolnikom. Jak dotąd bowiem chłopi zdani byli na lichwiarskie pożyczki u Żydów. Kasa Stefczyka powstała w Husowie 1 października 1911 r. Pomimo, iż ludzie nie byli wówczas przyzwyczajeni do oszczędzania, a do tego ponosili wydatki związane z budową kościoła, to do 1914 r. udało się zgromadzić w kasie 20 tysięcy koron. Dysponowano również pieniędzmi uzyskanymi w Centralnej Kasie Spółek Rolniczych. Dzięki temu miejscowa ludność rozwinęła działalność inwestycyjną we własnych gospodarstwach rolnych. Na potrzeby miejscowych gospodarstw zakupiono trier i wagę do ważenia bydła. Wybudowano także lokal na sklep. Choć wybuch wojny zahamował dynamiczny rozwój kasy, niemniej jednak w dalszym ciągu udzielano pożyczek.

Stan rolnictwa

Przechodząc pod panowanie austriackie Galicja stała się jednym z bardziej zacofanych krajów cesarstwa. Urzędnicy szybko zauważyli fatalny stan tutejszego rolnictwa. Starosta rzeszowski donosił, że miejscowi chłopi rzadko używali nawozów, nie oczyszczali ziemi z chwastów, nieprawidłowo bronowali ziemię (wskutek czego ptaki zjadały 1/6 ziarna), pracowali od godziny 9 do 15-16 (nawet na własnej roli). Gospodarka chłopska wciąż posługiwała się trójpolowym systemem uprawy. Ekstensywność umacniała znaczna odległość ról od zabudowań chłopskich. Wskutek tego niektóre grunty przez długie lata leżały ugorem. Spośród czterech podstawowych zbóż najwięcej uprawiali chłopi owsa, dalej żyta, najmniej zaś jęczmienia i pszenicy. Ta prawidłowość występowała nawet na gruntach lepszych. Natomiast niwy „Zabrowarnia” i „Podlesie”, uznane w metryce józefińskiej za najgorsze, obsiewane były niemal wyłącznie owsem. Niskie plony sprawiały, że miejscowi chłopi sprzedawali niewielkie ilości zboża. Najczęściej ziarno skupowali żydowscy arendarze, płacąc z reguły alkoholem. Owo zboże rzadko opuszczało wieś, bowiem na przednówku Żyd udzielał go chłopom w formie pożyczki. Oprócz zboża mieszkańcy Husowa chętnie uprawiali kapustę, marchew, konopie, groch, rzepę i len.

Pierwsza połowa XIX stulecia nie przyniosła większej poprawy, choć dużą rolę w walce z głodem odegrało upowszechnienie uprawy ziemniaków. Roślina ta szybko stała się głównym składnikiem pożywienia ludności wiejskiej. To „uzależnienie się” od ziemniaków przyniosło jednak zgubne konsekwencje w połowie XIX w., kiedy to nieurodzaj i zaraza ziemniaczana spowodowały ogromny głód. Niewiele zmieniło się w hodowli. Jak wspomina Magryś głodne i zaniedbane bydło „trzymało się jako tako do Bożego Narodzenia, później chudło i słabło, nie chciało jeść, a gdy przyszła wiosna, to z wielkim trudem wyprowadzano je na pastwisko”. Nie lepiej było z trzodą chlewną. Ówczesne pługi były drewniane i tylko na końcu miały okucie z blaszki, brony z kolei miały krótkie, drewniane gwoździe, które- jak wyraża się Magryś- „tylko po orce ‘pisały’”. Postęp nastąpił dopiero w latach 70. XIX w., kiedy upowszechnił się pług żelazny. Miało to szczególne znaczenie dla takich wsi jak Husów. Dotychczasowy pług, którego jedyną metalową częścią był lemiesz, słabo radził sobie na ciężkiej husowskiej glebie. Ponadto używano do niego aż czterech zwierząt. Nowy pług był mniej wymagający, potrzebował bowiem tylko dwóch koni. Spośród innych maszyn rolniczych zastosowano również młockarnie, sieczkarnie oraz kieraty. W tym czasie zaczęto uprawiać koniczynę oraz buraki pastewne, zaś pod koniec XIX stulecia pojawiły się nawozy sztuczne. Zastosowanie nowych roślin pastewnych przyczyniło się do podniesienia ilości paszy, co z kolei wpłynęło na postęp w hodowli. Na przełomie XIX i XX w. pojawili się we wsi propagatorzy nowoczesnego sadownictwa: ks. P. Wenc oraz kierownik szkoły J. Karakulski. Jednak postęp nastąpił dopiero po I wojnie światowej, gdy husowscy gospodarze na przykładzie swych sąsiadów z Handzlówki i Albigowej stwierdzili, że sadownictwo może przynosić zyski. Na powyższe przemiany w rolnictwie wpływ miał również wzrost wiedzy agrotechnicznej. Z jednej strony wpływał na to rozwój kółek rolniczych, z drugiej- nowe trendy przychodzące na wieś razem z reemigrantami.

Gospodarstwo chłopskie

W pierwszej połowie XIX w. wciąż przeważały domy jednoizbowe. Większe mieszkania posiadali zamożniejsi gospodarze. Kmieć półłanowy Franciszek Gargała za 300 zł wybudował sobie „izbę piekarską y izdebkę, staynię przez sień, komorę y stodołę”, zaś jego brat Michał za tę samą kwotę postawił taki sam dom oraz stodołę i oborę z trzema chlewkami. Ciekawych informacji o wymiarach budynków przynosi z kolei zapis Franciszka Boratyna z 1807 r. Jego chałupa miała 22 łokcie długości i 9 łokci szerokości, dwie stajnie po 10 łokci długości i 6 łokci szerokości, zaś stodoła 20 łokci długości i 10 łokci szerokości. Na początku tego stulecia w Husowie znajdowało się około 150 domów, w których mieszkało mniej więcej 220 rodzin. Na jeden dom przypadało 6,7 mieszkańca (na jedną izbę 4,3 osoby). Większość ówczesnych domów dwuizbowych składała się z izby mieszkalnej oraz „kumory”. Chałupy nie posiadały wtedy kominów i kryte były słomianą strzechą (tzw. kurne chaty). Pionierami budowy domów dwuizbowych byli rzemieślnicy, a szczególnie tkacze, którzy urządzali sobie izby z większymi oknami i wolne od dymu. Na początku XX w. chat kurnych było już niewiele. Zamożniejsi mieli już po 3-4 izby, na które składały się: piekarnia, izdebka, komora, stajnia oraz sień. Do stajni przylegał chlew oraz przypust, służący do przechowywania rozmaitych przedmiotów. Obok domu stała stodoła z dwoma sąsiekami na zboże i siano (w razie gdy nie mieściły się one w stodole, gospodarz stawiał jeszcze zadaszony bróg). Często pod przedłużeniem dachu stodoły znajdowała się wozownia. Poprawie ulegało też wyposażenie wnętrza. Pojawiły się kuchnie z żelazną płytą i kominem. Nastąpił postęp w zróżnicowaniu sprzętu i jego przeznaczenia. W wielu domach w kącie pojawił się tykający zegar, pod oknem natomiast maszyna do szycia.

W okresie feudalnym podziały gruntów chłopskich były sporadyczne. Dopóki nie brakowało ziemi, nowe rodziny mogły bez przeszkód zakładać nowe gospodarstwa na wolnych jeszcze gruntach. Ponadto istnienie wielu ciężarów poddańczych nie zachęcało młodych chłopów do domagania się należnych im części ojcowskiej gospodarki, szczególnie że większa rodzina łatwiej mogła radzić sobie z obowiązkami na rzecz folwarku. Ten stan rzeczy utrwalał patent o niepodzielności gruntów chłopskich z 10 maja 1787 r.. Do tego czasu na 34 husowskich łanach nastąpiło zaledwie 60 podziałów, co dawało 0,6 podziału na jeden łan w ciągu stu lat. Dzięki temu pod koniec XVIII w. 3 łany były jeszcze niepodzielone, zaś 16 uległo podziałowi tylko raz. Ta tendencja utrzymała się aż do połowy XIX w. Szybki przyrost ludności, upadek rzemiosła wiejskiego, zniesienie poddaństwa oraz uchylenie zakazu niepodzielności gruntów w 1868 r. przyniosły radykalną zmianę w zasadach spadkowych na wsi. Dość szybko upowszechnił się zwyczaj dzielenia gospodarstwa między wszystkie dzieci. Jak wielka była różnica w stosunku do okresu poprzedniego świadczą liczby podane przez Stysia. Wynika z nich, że podziały gruntów wyłącznie chłopskich w latach 1851-1893 były niemal 17 razy częstsze niż w okresie 1820-1851. „Wszystko to działo się na tle niebywałej żądzy posiadania ziemi, która opanowała umysły chłopów wkrótce po uwłaszczeniu. Nie tylko każda rodzina, ale wprost każda jednostka chciała mieć kawał gruntu na własność”- komentował to zjawisko badacz husowskiej struktury rolnej.

Przemysł wiejski

Pod koniec XVIII w. w Husowie były już trzy karczmy. Dla dworu był to czysty zysk, tym bardziej że miał on monopol na produkcję alkoholu. Mimo to mieszkańcy Husowa nie mieli w karczmach większego wyboru, ponieważ sprzedawano jedynie tzw. szumówkę. W okresie od 1 listopada 1803 do 31 października 1804 r. wyszynkowano 2688 garnców tego trunku, co dawało średnio 1,5 garnca na jednego mieszkańca wsi. Istniała wówczas także gorzelnia (znajdowała się w pobliżu mostku na Biedroniówce).

Po uwłaszczeniu nastąpił okres największego pijaństwa wśród chłopów. „W czasach pańszczyźnianych- pisał Franciszek Magryś – chłop nie mógł tak wiele pić, bo i karczem nie było tyle i panu zależało na tem, by chłop nie rozpijał się, gdyż w takim stanie nie mógł mu dobrze i na czas odrobić pańszczyzny i zapłacić czynszu. Kiedy lud poczuł się wolnym, nie mając czem czasu wolnego zapełnić, szedł do karczmy pić początkowo z radości, że został obdarzony wolnością, a później szedł już pić nałogowo”. W Husowie, podobnie jak w Handzlówce, istniały wówczas aż cztery karczmy. Z czasem jednak owoce przynosić zaczęła działalność Bractwa Wstrzemięźliwości. Badura, który przebywał w Husowie na początku XX w., pisze, że nałóg pijaństwa został znacznie ograniczony, a chłopi upodobali sobie słabsze gatunki alkoholi. Ta rosnąca wstrzemięźliwość wpłynęła na zmniejszenie liczby karczem w Husowie.

Ważną rolę we wsi pełniła również olejarnia. W XIX w. przedsiębiorstwo to powstało w miejscu browaru na Wronówce. Syn olejarza przeniósł potem przedsiębiorstwo na pole Bobowskiego i tam funkcjonowało do końca omawianego okresu. Ów Wrona zbudował sobie jeszcze jeden warsztat i szybko stał się monopolistą na miejscowym rynku. Trzecia olejarnia, która była własnością Andrzeja Bożka, cieszyła się natomiast mniejszą popularnością.

Jeszcze pod koniec XVIII w. sporą popularnością cieszyło się tkactwo. Nielicznych informacji na temat tego rzemiosła dostarcza nam księga gromadzka. Pod rokiem 1779 jest mowa o przybyłym z Markowej Wojciechu Szylarze, który „dla rzemiosła swego tkackiego iż był i iest potrzebny we wsi”. W tym czasie było prawdopodobnie kilkunastu tkaczy. Każdy z nich miał do wykonania dwa pósetki płótna z pańskiej przędzy, od wyrobienia których dwór płacił określoną ilość pieniędzy. Należy jednak zaznaczyć, że w przygotowaniu surowca (a więc uprawa i obróbka lnu i konopii oraz przędzenie) brała udział większa część mieszkańców wsi. W połowie XIX w. tkactwo zaczęło upadać w wyniku konkurencji, jaką stworzył austriacki i czeski przemysł włókienniczy. Mimo to do końca tego stulecia niejedna rodzina chłopska utrzymywała się z tego fachu. Pomimo pewnego dostatku praca tkacza nie była lekka. Wprost przeciwnie, była żmudna i mozolna, zużywająca wiele sił i zdrowia. Przebywający w ciasnym i zakurzonym pomieszczeniu tkacze mieli nierzadko problemy z układem oddechowym.

Innym popularnym „przemysłem” wiejskim było szewstwo. Fachem tym trudnił się dziad Wincentego Stysia, Stanisław. Było to zajęcie uboczne, które przynosiło dodatkowy dochód. Na Stanisławie Stysiu ciążyły bowiem pańskie powinności. Odrabiał jeden dzień pańszczyzny w tygodniu (najczęściej rżnął sieczkę dla wołów tuczonych na odpadach gorzelnianych), raz na rok dawał dziedzicowi dwie kury i 12 motków przędzy z dworskiego lnu. Poza tym we wsi funkcjonowało jeszcze kilka rzemiosł. Reprezentowali je kowale, kołodzieje, bednarze, cieśle i stolarze.

W ostatniej ćwierci XIX w. nastąpił wyraźny upadek wiejskiego przemysłu. Coraz mniejsza ilość dużych gospodarstw kmiecych powodowała, że słabł popyt na usługi chałupników. Pojawienie się na rynku tanich produktów fabrycznych (odzież, obuwie, narzędzia) uczyniło rzemiosło chłopskie mało konkurencyjnym. Wielu wyrobników udawało się więc do miast i za granicę w celu poszukiwania nowych form zarobku. Nie brakowało jednak we wsi chłopów, którzy dość szybko poznawali tajemnice nowych technologii. Wspomniany już Stanisław Styś śmiało wychodził naprzeciw nowoczesności. Gdy pod koniec XIX w. pojawiły się zegarki, maszyny do szycia oraz nowe urządzenia rolnicze i te nauczył się naprawiać.