Czasy galicyjskie

Przynależność administracyjna

Po 1772 r. przynależność kościelna Husowa uległa zmianie. W wyniku reorganizacji w 1785 r. obwód rzeszowski składał się z trzech dekanatów: rzeszowskiego, kańczuckiego i leżajskiego. Niedługo jednak Husów znajdował się w dekanacie kańczuckim, bowiem już dwa lata później przeniesiono siedzibę dekanatu do Przeworska. Na krótko przed wybuchem wojny, bo w roku 1912, dekretem Kurii Biskupiej parafię w Husowie przyłączono do dekanatu łańcuckiego i ten stan rzeczy pozostał do końca omawianego okresu.

 

Gospodarstwo plebańskie

 

Beneficjum plebańskie w Husowie zaliczało się do największych w regionie. Metryka Józefińska z lat 1785-1788 wykazała, że omawiana plebania dysponowała obszarem ziemi liczącym 202 morgi i 545 sążni (z czego 79 morgów i 1093 sążni znajdowało się w bezpośrednim użytkowaniu chłopów). Dla porównania beneficja plebańskie w sąsiednich wioskach były znacznie mniejsze, np. w Albigowej ponad 142 morgi, zaś w Markowej i Handzlówce około 59 morgów. W 1784 r. plebania dysponowała 20 poddanymi. Ponadto akta wizytacyjne wymieniają nazwiska 3 poddanych miejscowej prebendy. Na rok przed zniesieniem poddaństwa plebania miała 22 poddanych.

W okresie panowania austriackiego w dalszym ciągu obowiązywało meszne. W 1787 r. z tego tytułu najzamożniejsi kmiecie odrabiali 2 dni robocizny ciągłej oraz płacili ponad 50 krajcarów. Z mesznego zwolnieni byli natomiast zagrodnicy, chałupnicy i komornicy. W 1848 r. daniną tą obciążonych było już 134 poddanych. Plebania uzyskiwała 53 dni pańszczyzny ciągłej i 70 dni pieszej zwykłej oraz 25 złr i 24 kr. W porównaniu z okresem wcześniejszym meszne w postaci pieniężnej uległo więc znacznemu obniżeniu. Jeszcze w 1884 roku chłopi tarnawscy z roli zwanej Prokopówka obowiązani byli do oddawania mesznego w wysokości 4 garncy żyta. Dopiero w 1891 r. zostało ono wykupione przez chłopów za sumę 195 złr 43 ct.

nagrobek_ks_wenc

Jeszcze od czasów staropolskich źródłem dochodów plebańskich były tzw. krowy żelazne, legowane przez wiernych na rzecz kościoła. W zamian ksiądz zobowiązywał się odprawiać corocznie msze w intencji zmarłych darczyńców. Krowy zaś były wydzierżawiane chłopom, którzy płacili za nie określony czynsz. Krowy zapisywano na wieczne czasy, więc ich liczba nie mogła spadać, zwłaszcza, że w przypadku utraty zwierzęcia, chłop zobowiązany był przekazać księdzu krowę o tej samej wartości. W połowie XIX w. kościół dysponował 74 krowami żelaznymi, które przyniosły dochód w wysokości nieco ponad 29 florenów (dla porównania iura stolae dało 10 florenów). Instytucja krów kościelnych zniesiona została dopiero pod koniec XIX w.

Do lat 40. XIX stulecia sytuacja w parafii husowskiej nie była zbyt ustabilizowana. Najczęściej urzędował tu administrator, zaś rotacja na tym stanowisku była częsta. Kolejni kapłani traktowali husowską placówkę jako tymczasową i nie przykładali większej wagi do pomnożenia majątku miejscowej plebani. Dopiero przyjście energicznego ks. Marcina Stusińskiego zmieniło ten stan rzeczy. Do końca omawianego okresu w Husowie przebywali z reguły proboszczowie. Oprócz wymienionego już ks. Strusińskiego, duże zasługi w rozwoju duchowym i materialnym parafii ponieśli księża: Aleksander Maciągowski, Leonard Piela, Piotr Wenc i Władysław Turkiewicz.

 

Już pod koniec XVIII w. wizytacje alarmowały, że stan budynków plebańskich jest fatalny. W ciągu kolejnego stulecia pod tym względem niewiele się zmieniło. Pod koniec XIX w. stan budynków plebańskich był na tyle zły, że ks. Piotr Wenc postanowił pójść za przykładem okolicznych parafii i wybudować murowany kościół oraz plebanię. Decyzję o wzniesieniu nowej plebani podjął komitet parafialny 23 czerwca 1895 r., zaś prace budowlane zakończono cztery lata później.

 

 

 

 

 

 

 

Świątynia i jej wyposażenie

kosciol_drewniany

Przez cały XIX w. mieszkańcom parafii husowskiej służył drewniany kościółek zbudowany tuż po najeździe tatarskim w XVII w. Wraz ze wzrostem zaludnienia we wsi coraz głośniej formułowano tezę o konieczności budowy nowej, większej świątyni. Murowane, neogotyckie kościoły istniały już w sąsiednich wioskach, toteż ks. Piotr Wenc w porozumieniu z komitetem parafialnym w marcu 1902 r. podjął następującą uchwałę: „Zważywszy, że obecny kościółek drewniany mogący pomieścić w sobie 500-600 osób nie odpowiada w tych czasach swojemu celowi w parafii liczącej już półtrzecia tysiąca uchwala się jednomyślnie wymurować drogą konkurencyjną obszerny nowy kościół z cegły i kamienia w przeciągu 15 lat od czasu rozłożenia konkurencyi kosztem 37000 Złr”. Z przyczyn finansowych budowa rozpoczęła się dopiero 10 lat później. Z inicjatywy komitetu parafialnego wierni z Husowa i Tarnawki opodatkowali się (w zależności od wielkości roli) oraz zobowiązali się do bezpłatnej robocizny. Osobną składkę wpłacała co roku Ordynacja Przeworska. Postanowiono również wybudować cegielnię. W tym czasie uporano się z dylematem, gdzie postawić nową świątynię. Ks. Władysław Turkiewicz odrzucił pomysł rozebrania starego kościółka i wzniesienia na tym miejscu nowej budowli. Wybrano więc miejsce podmokłe poniżej ogrodu plebańskiego. Jak się później okazało, była to decyzja chybiona. Mimo to roboty budowlane ruszyły. Jak czytamy w „Kronice Diecezji Przemyskiej” z czerwca 1914 r. „po bez mała setnych zebraniach doprowadziło się do tego, że w roku 1912 założono fundamenta pod nowy kościół, a w dniu 22 czerwca 1913 dokonał Przew. ks. Dziekan Bronisław Wojaczyński uroczystego poświęcenia kamienia węgielnego pod nowy kościół.

stary_kosciol

Przez rok ubiegły dalej prowadzono budowę tak, że przed zimą pokryto nowy przybytek Pański dachem z dachówki dymionej. Obecnie w roku 1914 prowadzi się dalej budowa wieży- sklepień i jest zamiarem i pragnieniem całej parafii, aby budowę w tym roku skończyć i wprowadzić się do nowego kościoła”. Świątynia miała zostać ukończona do 1 października 1914 r. Wybuch wojny pozbawił jednak wieś rąk do pracy, toteż, gdy działania wojenne przesunęły się na wschód, roboty budowlane kontynuowano. Dzięki temu z pewnym opóźnieniem 29 listopada 1916 r. wierni wprowadzili się do nowego neogotyckiego kościoła. Stara świątynia została rozebrana sześć lat później, a uzyskany z niej materiał przeznaczono do wzniesienia pierwszego we wsi domu ludowego. Natomiast nowy kościół został poświęcony w 1927 r. przez biskupa Fischera.

 

W połowie XIX w. wizytator określił stan cmentarza jako dobry. Ale już pod koniec tegoż stulecia założono nowy cmentarz. Już w 1891 r. ks. Leonard Piela ufundował tam piękną kaplicę pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa, w której dwa lata później sam znalazł miejsce wiecznego spoczynku. Natomiast w 1908 r. urząd parafialny poinformował starostwo w Łańcucie, że pod kościołem znajdują się dwa grobowce. Nie wyjaśniono jednak, kto jest w nich pochowany.

 

Życie religijne parafii

Przez długi okres władze austriackie nie pozwalały działać bractwom religijnym (zakaz ten wprowadzono w życie w 1783 r.). Odrodziły się na nowo dopiero w drugiej połowie XIX w. W dużej mierze przyczyniło się do tego rosnące pijaństwo wśród galicyjskich chłopów. Skłoniło to miejscowy kler do podjęcia działań zmierzających do rozwiązania tego problemu. Władze austriackie przeciwne były tworzeniu bractw religijnych, jednak w przypadku stowarzyszeń walczących z pijaństwem uczyniły wyjątek. 30 lipca 1844 r. określono, na jakich zasadach miałyby one funkcjonować. Można było tworzyć tylko prywatne związki bez statutów i form organizacyjnych. Zakazano też stosowania przymusu. Biskup przemyski Zachariasiewicz wydał wkrótce specjalny list pasterski, w którym nakazywał proboszczom zakładanie takich stowarzyszeń. Husowski pleban ks. Marcin Strusiński dość szybko zareagował na wezwanie swego zwierzchnika i jeszcze pod koniec roku założył Towarzystwo Wstrzemięźliwości we własnej parafii. Członkiem tej nieformalnej organizacji stawał się każdy parafianin, który złożył następującą rotę: „Ja, NN, przed Bogiem, Najświętszą Panną Bogarodzicą i S. Aniołem Stróżem moim uroczyście wyrzekam się wódki, a w innych napojach obiecuję zachować mierność i do tego wszystkiemi siłami innych zachęcać”. Jak więc widać proboszcz nie zmierzał do wprowadzenia całkowitej abstynencji, a jedynie do upowszechnienia obyczaju picia racjonalnych ilości alkoholu. Zdając sobie sprawę, że złożenie pisemnej przysięgi wzbudza szczególny respekt parafian, ksiądz założył specjalną książkę, do której wpisywali się wszyscy wstępujący do towarzystwa. Jako pierwszy uczynił to proboszcz, po czym krzyżyki stawiali przy swych nazwiskach pozostali. W ciągu pierwszych pięciu lat (od 1 grudnia 1844 r.) do Towarzystwa Wstrzemięźliwości wstąpiło 207 osób (w tym 90 mężczyzn). W okresie późniejszym inicjatywa ta jakby przygasła. Odrodziła się na nowo w 1880 r. dzięki staraniom ks. Leonarda Pieli (już jako Bractwo Wstrzemięźliwości pod opieką Matki Boskiej Bolesnej).

Inną inicjatywą tegoż proboszcza było Apostolstwo Modlitwy utworzone 15 stycznia 1881 r. Z reguły wstępowały doń te same osoby, które przystąpiły do Towarzystwa Wstrzemięźliwości. Wśród najbardziej znanych członków Apostolstwa byli m.in. Wacław Oborski i Gabriel Leńczyk.

W tym samym czasie założone zostało Bractwo Żywego Różańca Świętego. Przetrwało do końca omawianego okresu. W 1913 r. zostało zreorganizowane przez ks. W. Turkiewicza. Członkowie bractwa przyjęli opiekę Najświętszej Marii Panny Królowej Korony Polskiej.

Aktywność wiernych wyrażała się również w działalności miejscowego oddziału Związku Katolicko-Społecznego. Organizacja ta powstała w 1906 r. dzięki staraniom biskupa przemyskiego Jerzego Sebastiana Pelczara. Swym zasięgiem objęła ponad połowę parafii diecezji przemyskiej zrzeszając 150 tysięcy ludzi, w większości chłopów. Główne cele, jakie biskup Pelczar przed związkiem postawił to krzewienie i umacnianie zasad katolickich w życiu społecznym oraz obrona praw interesów narodowych. W praktyce ZKS prowadził działalność na polu religijnym, społecznym i oświatowym. W przypadku Husowa miejscowe struktury związku za główny swój cel postawiły budowę nowego kościoła. Zebrania członków związku miały albo charakter roboczy albo oświatowy (wykłady z dziedziny rolnictwa, historii i medycyny). W tym czasie do najaktywniejszych członków ZKS zaliczali się: ks. Władysław Turkiewicz, Salomea Blok, Wanda Błaszkiewiczowa, Grzegorz Boratyn, Paulina Borkowska, Katarzyna Dziedzic, Wojciech Gargała, Stanisław Homenda, Józef Karakulski, Marianna Mac, Adam Magoń, Franciszek Mokrzycki, Andrzej Rak, Katarzyna Roman, Wojciech Socha, Piotr Szal, Małgorzata Wrona.

Szematyzmy kościelne wspominają o istnieniu w Husowie na przełomie XIX i XX w. sióstr zakonnych ze Zgromadzenia Służebniczek. Pojawiły się we wsi za pasterzowania ks. Wenca. Przed śmiercią proboszcz zapisał im legat, który umożliwić miał siostrom dalszą egzystencję, jednak kilka lat później opuściły Husów na zawsze.

Działalność wielu bractw religijnych z pewnością przyczyniła się do pogłębienia pobożności mieszkańców wsi. Trzeba jednak zaznaczyć, że w omawianym okresie na równi z żarliwością religijną występowała duża zabobonność. Sporą dawkę XIX- wiecznych guseł podaje Franciszek Magryś z Handzlówki. Złe warunki sanitarne sprawiały, że zwierzęta chorowały, zaś jedzenie się psuło. Mieszkańcy wsi zrzucali jednak winę na czarownice. Gdy na przykład mleko miało gorzki smak, należało kupić dziewięć szpilek i gotować je z mlekiem w nowym garnku z pokrywką. W wyniku opisanej czynności czarownicę miał dręczyć ból, by zaś pozbyć się go zmuszona była odczynić czary. Wierzono również w moc niektórych wiktuałów. Smarowanie gęsim smalcem miało uchronić noworodka od skutków mrozu, zaś picie kobylego mleka tuż przed karmieniem piersią miało dać dziecku siłę. Zabobony dotyczyły również wyglądu człowieka. „Prawie każda kobieta wiejska, a często i chłopi nosili kołtuny, skoro tylko cokolwiek im dolegało. Sądzono bowiem, że nie trzeba w przypadku choroby włosów myć i czesać, gdyż wszelka choroba we włosy wchodziła. Takie skręcone i zaniedbane przez niechlujstwo włosy odcinano po chorobie i wrzucano do starych wierzb lub zatykano za dach. (…) Kołtun zapuszczać kazali nawet sami lekarze, tak silna była wiara, że to pomagało choremu”. Badura wspomina, że jedna z miejscowych kobiet przyrównała pracę ks. Wenca do kopania pniaków. „Tymi korzeniami- wyjaśnia sens jej słów Badura- pozostałymi do wykarczowania są głównie przesądy, zabobony, wiara w czary, gusła, strachy, które mając za sobą powagę licznego szeregu pokoleń jednym zamachem toporu prawdy chrześcijańskiej odciąć się nie dadzą, chociaż coraz więcej stają się wierzeniami historycznemi”. Tak więc systematyczna praca u podstaw husowskich proboszczów zaczęła przynosić owoce.

 

Szpital

Około 1839 r. niemal cały grunt „szpitalny” włączony został do dworu. W zamian pan Jawornicki założył na fundusz przytułku 500 florenów, z której sumy miały być wypłacane odsetki na potrzeby ubogich. Pod koniec XIX w. fundusz ten wynosił 850 zł, zaś roczne odsetki 35 zł 70 ct. W dalszym ciągu przełożonym szpitala był miejscowy proboszcz. Nie zmieniły się również obowiązki ubogich starców. Działalność fundacji szpitalnej zakończyła się na początku XX stulecia, kiedy została rozparcelowana między husowskich chłopów. Odsetki wypłacano jeszcze do końca I wojny światowej, po czym wskutek dewaluacji straciły wartość.