Święta Bożego Narodzenia miałem okazję w tym roku spędzić w Husowie. Oczywiście – wybrałem się na pasterkę. Cieszyłem się, że będę mógł uczestniczyć w tej mszy, gdyż 3 lata temu, słyszałem podczas pasterki doskonale śpiewającą scholę.

Niestety – zawiodłem się dowiedziawszy się, że owa schola już od pewnego czasu nie działa. Dziwiłem się bo grupa ta śpiewała doskonale, nie powstydziłyby się takich wykonawców o wiele większe parafie.

Czy członkowie znudzili się? Czy wyjechali? Ale… czy nie było następców? Nikogo kto chciałby rozwinąć swój talent?

Przestałem się dziwić gdy usłyszałem (a raczej nie usłyszałem) jak śpiewają ludzie w kościele.

Dziwi mnie również postawa ministrantów. Obserwowałem ich uważnie! We mszy uczestniczyło ich wielu. Jeśli chodzi o liczbę jest doskonale! Ministranci nie mieszczą się na miejscach dla nich przeznaczonych. Natomiast uczestniczą we mszy w sposób osobliwy. Być może wielu z nich to mistycy. Spędzili całą mszę z nieobecnym wyrazem twarzy zapatrzeni w jakieś tylko sobie dostępne wizje.

W ogóle nie odpowiadają, śpiewa może 1-2. cóż więc robią? Siedzą tylko? Jest to z pewnością cenne, bo w kościele bywa tłok i nie każdy mógłby znaleźć miejsce siedzące. Niektórzy ucinają sobie pogawędkę, inni śmieją się z czegoś lub kogoś, machają nogami itd.

Interesujące, zwłaszcza, że ogół tych czynności z uporem nazywany jest: „służyć do mszy”. Służyć… ale czemu???

Autor: Martyn Wolski

Świąteczne zdziwienia
Tagi: